przyszło Szczęsnemu na myśl, że jest w kropce jak Martin. Tak samo szukał, walczył, błądził i oto, gdy się ze wszystkiego wyłabudał na prostą drogę, znalazł się w odmętach.<br>Przez cały czas później myślał o tym. Poszedł do zapomnianej w kępie olch sterty faszyn, rozbieranych pomału przez wszystkich nocujących na Główce. Łamał nogą faszyny na krótkie kawałki i naznosiwszy rozpalał ognisko, a w duszy wciąż ćmiło i ćmiło: to bez partii nawet życia nie wolno oddać dla sprawy? Nic a nic nie wolno samemu, z własnej woli? A jeżeli partia, ci tam, w górze, na człowieku się nie znają i w