dosłyszana modlitwa bezgłośna. Są to wybuchy krótkie, kilka przygotowanych może zawczasu zdań po nich zapada znowu cisza, zgorszone spojrzenia modlących się znikają pod opuszczonymi na powrót powiekami.<br>Takiej sceny jak dziś po południu u Świętej Klary nie widziałem dotąd nigdy. W olbrzymiej pustej nawie oświetlony był tylko jeden boczny ołtarz. Gromadka ludzi, głównie dzieci o rozbawionych twarzach, otaczała siedzącą w pierwszej ławce kobietę, rozczochraną, nędznie ubraną, nie więcej chyba niż pięćdziesięcioletnią, wpatrzoną w krucyfiks, obrazy i światło żarówek na ołtarzu z chłodną intensywnością bezbarwnych, prawie przezroczystych oczu; i równomiernym, mocnym, podobnym do metalicznego szumu głosem mówiącą, opowiadającą, mówiącą, opowiadającą... Bez ani