w drodze. Jacka nie było, uznał, że to głupie, i szkoda mu było forsy. Później żałował, ale nie przyznał się do błędu. Maćka gdzieś zgubiliśmy. Znalazł się później z zielonowłosą Holenderką. Rozmawiał z nią na migi, bo w żadnym innym języku poza holenderskim nie potrafiła się dogadać, a podobno każdy <page nr=164> Holender zna przynajmniej dwa języki. Staliśmy daleko od sceny, ale i tak komputerowa perkusja wbijała rytmem oczy do mózgu. Przez następne dwa dni nie mogliśmy spać, nie wiem, czy od ekstazy, czy od tego rytmu. Przyrzekłaś, że nigdy więcej tam nie pojedziesz.<br>Było mi smutno z tego powodu. Miałem wrażenie, jakbyś