ludzi, a sam dyskretnie się wycofywał, zostawiając im pole do działania.<br>Sam też nigdy wprost nie powiedział: tak, to ja uczyniłem. Zapewne z obawy, by Zachód nie odebrał jego słów jako przyznania się do winy. I aby jego fanatyczni zwolennicy nie mieli wątpliwości, że to właśnie on był biczem bożym. Im bardziej oskarżali go i potępiali wrogowie, tym bardziej rósł w oczach swoich sympatyków, stając się Nieuchwytnym Mścicielem. Im bardziej rosła jego złowieszcza sława, tym łatwiej mu było zdobywać nowych rekrutów do swojej straceńczej armii, a także możnych sponsorów, którzy nienawidzili Ameryki, lecz nie mogli sobie pozwolić na otwarte wyrażenie tej wrogości