siebie na swych przykrótkich nóżkach, nie wiedząc dobrze, dokąd tak spieszy ani którędy. Potrącał przechodniów, zataczał się, właził na ściany tunelu, ale nie przystawał, biegł dalej szybko, odczuwał bowiem potrzebę ruchu i chciał wyładować ją, nim to, co ją powoduje, zdąży wpaść w skarbonkę jego podświadomości. Smukły gorsecik z portretu Infantki zdawał się sunąć przed nim unosząc za sobą olbrzymi niematerialny <orig>abdomen</> rozsnuwający wokoło woń tak odurzającą, że dr Durchfreud miał wrażenie, iż nie biegnie, a unosi się i rozpływa w tym najpiękniejszym z zapachów.<br> Dopiero kiedy szerokie, klimatyzowane korytarze śródmieścia zamieniły się w wąskie, ciasne, duszne i hałaśliwe uliczki dzielnicy