w ciężkich buciorach i getrach. Zwieszam głowę, przygarbiam się i wbijam wzrok w mokry asfalt pod nogami. Czuję fantastyczne zmęczenie w biodrach, a i piszczele bolą jak trzeba. Piąty dzień pielgrzymki. Drugi rok stanu wojennego. A ojciec Hubert spokojnym, pewnym głosem, jakby doskonale widział przyszłość, snuje swoje rozważania. "Tak jak Izraelici musieli czekać na pustyni czterdzieści lat, aby wymarło pokolenie pamiętające niewolę egipską, tak być może i nasze pokolenie musi przeminąć, nim nadejdzie prawdziwie wolna Polska". <br>Mam komunę w paznokciach, we włosach, w spojrzeniu, mają ją wszyscy. I rzeczywiście: po runięciu muru dominującą formą literacką stają się liryczne wyliczanki - nazw ulic