wybrzeża,<br>Na dal mroczną i na Jeża.<br><br>Jeż przed siebie śmiało dążył,<br>W żywym srebrze się pogrążył<br>I przez rtęci śliskie fale<br>Płynął silnie i wytrwale.<br>Stoczył przy tym bój zajadły,<br>Bowiem zewsząd go opadły<br>Wygłodniałe, złe trytony,<br>Ale on, niezwyciężony,<br>Mieczem rąbał i wywijał,<br>Aż je wszystkie pozabijał.<br>Gdy Jeż stawy wreszcie przebrnął,<br>Połyskiwał zbroją srebrną.<br><br>Kroczył naprzód niestrudzony,<br>Rtęcią złudnie posrebrzony,<br>Miecz wyostrzył, jak należy,<br>A gdy mrok się rozlał szerzej,<br>Zszedł w Dolinę Nietoperzy.<br>Czuł, że bój nie będzie błahy:<br>Nietoperze z kutej blachy,<br>Z metalicznym skrzydeł chrzęstem,<br>Uderzyły rojem gęstym,<br>Ćmy blaszane o północy<br>Przyleciały do pomocy