były tu dziwnie podobne do ślubów, a śluby <br>do pogrzebów. W pogrzebach brały bowiem udział bractwa <br>z kolorowymi, wesoło łopoczącymi na wietrze chorągwiami, <br>jak gdyby odprowadzającymi oblubieńca do innego, lepszego <br>świata, a wesela wysiadały poważne i uroczyste, z czarnych, <br>lakierowanych pudeł karet. <br><br>I sklepy były tu także inne niż na Karmelickiej. <br>Czyż na przykład w sklepie panny Gołębiowskiej <br>ktokolwiek ośmieliłby się nawet pomyśleć o targowaniu <br>się?! <br><br>W sklepie panny Gołębiowskiej można było kupić <br>wiele rzeczy. Takie, których się używa, i takie <br>nawet, których już nikt nie używa. A może to się <br>zresztą tylko tak zdaje, że "nikt", bo po prostu ci