Czech, Julian Motyka, Zdzisław Motyka i ja. Na Zamarłą wylecieliśmy w rekordowym czasie; z Kuźnic w dwie godziny. Z niezbędnym sprzętem własnym plus dwie liny z Pogotowia. O godz. 9.00 wieczór spotkaliśmy na szczycie Zamarłej Stefana Bernadzikiewicza, Justyna Wojsznisa i jeszcze trzeciego, którego nazwiska nie pamiętam. Przywołał ich z Kościelca Czarkowski, który stojąc na Zamarłej Przełęczy, wzywał pomocy. Było ciemno, ale znaliśmy dobrze ścianę. Asekurowani przez Bernadzikiewicza i Wojsznisa zjechaliśmy z Czechem Zacięciem Zaruskiego, gdzie założyliśmy na hakach pośrednie stanowisko, skąd Czech asekurowany przeze mnie opuścił się Kominkiem Bronikowskiego, przyświecając latarką elektryczną, do graniastosłupa pod górnym trawersem - gdzie tkwił potłuczony