biegli mogliby ocenić, czy Marek B. miał rzeczywiście chory kręgosłup), uległ kompletnemu zniszczeniu rzekomo podczas transportu. Szkiełka zostały tak rozdrobnione, jak gdyby ktoś po nich celowo deptał.<br><br>Proces z udziałem dr. Kotwicy trwa już czwarty rok. Media, które początkowo ochoczo relacjonowały rozprawy przeciwko znakomitemu neurochirurgowi, teraz milczą.<br><br>- Dlaczego? - zastanawia się Kotwica. - Może dlatego, że wszystkie rzekome dowody mojej winy, przytaczane przez gazety jako stuprocentowo pewne, po kolei padają.<br>Chociaż w jego sprawie wyrok nie zapadł, już poniósł surowe konsekwencje. Stracił pracę, przerwana została świetnie zapowiadająca się kariera naukowa, dorabia w małym prowincjonalnym szpitalu jako konsultant za tysiąc złotych miesięcznie. Wciąż z