do ołtarza.<br>A jednak udało się to jakiejś Ance. Jak ona tego dokonała?<br>Znaliśmy się od kilku lat, wiedziałam, co sprawia mu radość, a co ból. A w sumie tak mało o nim wiedziałam. Lubiłam czytać jego felietony, były zawsze bardzo ostre, a jednocześnie poetyczne. Tylko... Podpisywał je zawsze: Robert Kowal. I nawet zastanawiałam się kiedyś, czy to prawdziwe nazwisko, czy pseudonim.<br>Chociaż z drugiej strony to zupełnie zrozumiałe, że skrócił sobie nazwisko.<br>Kowalskich jak mrówków, jak powiedziała kiedyś moja mama. I potem ci wszyscy, którzy tak samo się nazywają, przyznawaliby się do jego felietonów i nie mógłby zostać sławny. <br>- Chodziłam