usta, ale nim zdążył cokolwiek powiedzieć, na majdan wpadł cwałem Jencz von Knobelsdorf, zwany Puchaczem.<br>*<br>- Łajdaki - zgrzytnął zębami Reynevan. - Że też nie ma na nich kary... Że też nie smagnie ich Bóg swoim biczem, że też nie ześle na nich jakiegoś anioła...<br>- Kto wie? - westchnął w pachnącej serem ciemności goliard. - Kto wie?<br>*<br>Puchacz podjechał do Wolfhera, mówił coś szybko, podniecony i czerwony na twarzy, wskazywał w stronę młyna i mostu. Nie musiał mówić długo. Bracia Sterczowie dali rumakom ostrogi i galopem puścili się przez majdan, w stronę przeciwną, między klecie, w kierunku brodu na rzece. Za nimi gnali, nie oglądając się za