Typ tekstu: Książka
Autor: Sapkowski Andrzej
Tytuł: Narrenturm
Rok wydania: 2003
Rok powstania: 2002
Wracał był pan Bart z gościny u sąsiada.
- Sam? Bez ludzi?
- Tak jeździł. Nie miał wrogów.
- Wieczne odpoczywanie - zamruczał ksiądz Granciszek - racz mu dać, Panie. A światłość...
- Nie miał wrogów - powtórzył, przerywając modły, Horn. - Ale podejrzani są?
Kunad Neudeck podjechał bliżej wozu, z wyraźnym zainteresowaniem przyjrzał się biustowi Doroty Faber. Kurtyzana obdarzyła go ślicznym uśmiechem. Eustachy von Rochow też podjechał. I też wyszczerzył zęby. Reynevan był bardzo rad. Bo na niego nie patrzył nikt.
- Podejrzanych - Neudeck oderwał wzrok - jest kilku. Po okolicy pałętało się trochę podejrzanego towarzystwa. Jakaś pogoń, jakaś rodowa wróżda, coś w tej podobie. Widziano tu nawet takich osobników
Wracał był pan Bart z gościny u sąsiada. <br>- Sam? Bez ludzi? <br>- Tak jeździł. Nie miał wrogów. <br>- Wieczne odpoczywanie - zamruczał ksiądz Granciszek - racz mu dać, Panie. A światłość... <br>- Nie miał wrogów - powtórzył, przerywając modły, Horn. - Ale podejrzani są? <br>Kunad Neudeck podjechał bliżej wozu, z wyraźnym zainteresowaniem przyjrzał się biustowi Doroty Faber. Kurtyzana obdarzyła go ślicznym uśmiechem. Eustachy von Rochow też podjechał. I też wyszczerzył zęby. Reynevan był bardzo rad. Bo na niego nie patrzył nikt. <br>- Podejrzanych - Neudeck oderwał wzrok - jest kilku. Po okolicy pałętało się trochę podejrzanego towarzystwa. Jakaś pogoń, jakaś rodowa wróżda, coś w tej podobie. Widziano tu nawet takich osobników
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego