jenisejskim browarze. Najpierw do kantoru. W kantorze wypisują <orig>bumagę</>. Z <orig>bumagą</> po rybę.</><br><br><div><tit>Sierp, młot i liczydła</><br>Gdy tak przypatruję się tym urzędowym czynnościom, uderza mnie motyw, który, nagle sobie uświadamiam, obecny był we wszystkich miejscach Rosji, do jakich dotarliśmy: w Moskwie, Krasnojarsku, Liesosybirsku, Jenisejsku, Worogowie, Turuchańsku, Dudince i Karaule. Liczydła. Jest rok 1991, a wszędzie w Związku Radzieckim, w tym kosmicznym i nuklearnym mocarstwie, stukają liczydła. W kasach na dworcach, na pocztach, w kantorze browaru i składu rybnego, w recepcji hotelu. Nie komputery, nie kalkulatory, nie elektryczne maszyny do liczenia ani nawet nie mechaniczne arytmometry. Po prostu, drewniane liczydła.<br>W