Ludka zniknęła na chwilę i wróciła z pudełkiem cukierków, które wręczyła mojej matce. Właśnie wręczyła. Nie dała, nie ofiarowała, ale wręczyła. Zrobiłem wielką awanturę. Akt się zaczął, ludzie psykali. Naturalnie Ludka była oburzona i moja matka też. Nazwały mnie zwierzęciem. I nie rozumiały tego, że przecież nie sam fakt, że Ludka kupiła mojej matce cukierki, oburzył mnie, ale sposób, w jaki to było zrobione. Gdyby to zrobił Mateusz Klinger, ba! Ale całe zachowanie Ludki krzyczało: Ach, jaka jestem przyjemna, jak uważająca i dbała. Sam akt wręczenia, zamiast być dokonany szybko i wstydliwie, wyglądał jak koronacja papieża. Czy Ludce zależało w tym