obowiązkach. Pan Maciejko wstał z trudem, chwilę przemawiał gniewnie do swojej maszyny, później ostro i z nerwem wskoczył na nią, wywracając się podobnie jak za pierwszym razem. Babka wzdychała w kuchni. Słychać tam było dźwięk szkła i odgłosy krzątaniny wokół stołu, który woniał jeszcze grubym, rozgrzanym suknem munduru policyjnego. Pan Maciejko w tym momencie po raz czwarty spadał na ziemię, wykonując gesty już zautomatyzowane w tej czynności, oszczędne w swoim doświadczeniu. To kolejne niepowodzenie dało mu widocznie do myślenia, gdyż powstawszy z drogi, absolutnie niesłużbowym głosem wymawiał pewien czas długie frazy w śpiewnej mowie rosyjskiej, zanim wolno ruszył przed siebie, prowadząc