List, nieudolnie skreślony do Boga.</><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>PRZEMIANY</><br><br>Tej nocy mrok był duszny i od żądzy parny,<br>I chabry, rozwidnione suchą błyskawicą,<br>Przedostały się nagle do oczu tej sarny, <br>Co biegła w las, spłoszona obcą jej źrenicą -<br>A one, łeb jej modrząc, mknęły po sarniemu, <br>I chciwie zaglądały w świat po chabrowemu.<br><br>Mak, sam siebie w śródpolnym wykrywszy bezbrzeżu,<br>Z wrzaskiem, który dla ucha nie był żadnym brzmieniem,<br>Przekrwawił się w koguta w purpurowym pierzu,<br>I aż do krwi potrząsał szkarłatnym grzebieniem,<br>I piał w mrok, rozdzierając dziób, trwogą zatruty<br>Aż mu zinąd prawdziwe odpiały koguty.<br><br>A jęczmień, kłos pragnieniem zazłociwszy gęstem,<br>Nasrożył