notatnik, naszkicował pospiesznie plan sytuacyjny, zaznaczył krzyżykiem miejsce głośnika.<br>Zadowolony z solidnie wykonanej roboty, wracał do leśniczówki. 5<br>Zziajany, zmęczony, oszołomiony nadzwyczajnym odkryciem, wbiegł na werandę. Z głębi kuchni wyłoniła się zawsze uśmiechnięta pani Lichoniowa.<br> - Czy jest Boguś albo Paragon? - zapytał z przejęciem. Pani Lichoniowa na jego widok załamała ręce.<br> - Matko najświętsza, gdzieżeś ty był? Co się z tobą stało? Wyglądasz jak straszydło!<br>Chłopiec stał przed nią cały umazany błotem. Włosy miał zjeżone, oczy płonące, a twarz, ręce i kolana tak straszliwie pokiereszowane, jakby wrócił z bijatyki albo z dalekiej wyprawy w głąb dżungli. Jedynie zuchowata, zadziorna mina przeczyła jego żałosnemu wyglądowi