Wzrok utkwiony gdzieś w dali, łzy na policzkach, znicze w rękach. Kilkadziesiąt młodych ludzi pożegnało wczoraj swojego przyjaciela - 24-letniego Mikołaja Domaszewicza, który 29 grudnia został śmiertelnie potrącony na pasach przy ul. Stryjeńskich na Ursynowie. Gdyby były światła, pewnie nie doszłoby do tej tragedii. <br>Po pogrzebie, około godz. 17 przyjaciele Mikołaja zgromadzili się w miejscu tragedii. Wszyscy powtarzali, że nie musiało do niej dojść. <q>- On nadal by żył, gdyby działały tu światła. Już wcześniej pisaliśmy petycje do urzędników, ale nic nie dały. Czy śmierć młodego człowieka ich ruszy?</> - zastanawia się Katarzyna Andrzejewska, najbliższa przyjaciółka chłopaka. <br>Kilkadziesiąt osób, znajomych zmarłego, przez pół