wiosek przychodzili do niego sami - <dialect>Zapiście nos</> do sportu - prosili. Zapisywał, dawał szanse, najbardziej utalentowani zostawali na stałe. Rozpoczął masowe szkolenie biegowe młodzieży, chłopcy dostawali trampki, ćwiczyli całe lato, potem były obozy AZS i starty zimą. W poszukiwaniu młodych talentów Janusz Kobylański schodził całą Olczę, Stasikówkę, Cyrhlę. Ale wiedział, że Murzasichle "przeczesuje" trener Józef Zubek z SN PTT, więc tam nie szedł, by nie "podbierać" mu talentów - chciał być wobec niego fair. Kiedyś przyszło do niego kilku chłopców z Olczy, mizernie ubranych, w gumiakach. Jeden miał na imię Bronek, drugi Józek, trzeci Stefan, a najmniejszy czwarty także Józek. Przyszli i powiedzieli