piersi łkaniem<br>Karmazynową moją, z rumieńcami Polskę.</><br><br><div type="poem" sex="m">***<br>(z Anny Achmatowej)<br><br>Wysokie stropy kościołów<br>Jaśniejsze nad nieba sieć,<br>Przebacz, chłopaczku wesoły,<br>Żem tobie przyniosła śmierć.<br><br>Za róże z placyków małych,<br>Za listów głupiutkich kwiat,<br>Za to, żeś smutny i śmiały<br>Z kochania smętnego bladł.<br><br>Myślałam - może umyślnie<br>Przekornym byłeś i śmiesznym,<br>Myślałam - ukochać jak inne<br>Nie można słabe i grzeszne.<br><br>Lecz wszystko było na próżno,<br>Gdy przyszły jesienne przeddnie,<br>Śledziłeś nieczuły do późna<br>Za mną uparcie i wszędzie.<br><br>Jak gdybyś zbierał oznaki<br>Mojego chłodu. O, przebacz!<br>Dlaczegoś przyjął święcenia<br>Piołunowego nieba?<br><br>I śmierć do cię ręce przedarła,<br>Powiedz, co było dalej?<br>Nie