stanie. Zadzwonię, przyrzekam.<br>- W którym szpitalu leży, a może jest w domu, proszę cię, powiedz, co się dzieje.<br>- Przyrzekam, zadzwonię.<br>Ale nie zadzwonił. Wieczorami, kiedy miałem czas, kilka razy obserwowałem ich okna i wtedy właśnie ją zobaczyłem, jak przechodzi przez pokój, podtrzymywana przez Pawła. Uwierzyłem, że naprawdę jest coraz gorzej. Na całe szczęście musiałem wyjechać na kilka dni. Po powrocie dzwoniłem znowu. Tym razem nie odzywała się nawet sekretarka. Po paru dniach pojechałem pod ich dom. Zanim wszedłem, zauważyłem, że po mieszkaniu kręci się kilka osób. Zadzwoniłem.<br>- A, to pan - usłyszałem od jakiejś obcej kobiety. - Trochę za wcześnie pan przyszedł. Na razie dokonujemy