Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Cieślik
Tytuł: Śmieszni kochankowie
Rok: 2004
stanie. Zadzwonię, przyrzekam.
- W którym szpitalu leży, a może jest w domu, proszę cię, powiedz, co się dzieje.
- Przyrzekam, zadzwonię.
Ale nie zadzwonił. Wieczorami, kiedy miałem czas, kilka razy obserwowałem ich okna i wtedy właśnie ją zobaczyłem, jak przechodzi przez pokój, podtrzymywana przez Pawła. Uwierzyłem, że naprawdę jest coraz gorzej. Na całe szczęście musiałem wyjechać na kilka dni. Po powrocie dzwoniłem znowu. Tym razem nie odzywała się nawet sekretarka. Po paru dniach pojechałem pod ich dom. Zanim wszedłem, zauważyłem, że po mieszkaniu kręci się kilka osób. Zadzwoniłem.
- A, to pan - usłyszałem od jakiejś obcej kobiety. - Trochę za wcześnie pan przyszedł. Na razie dokonujemy
stanie. Zadzwonię, przyrzekam.<br>- W którym szpitalu leży, a może jest w domu, proszę cię, powiedz, co się dzieje.<br>- Przyrzekam, zadzwonię.<br>Ale nie zadzwonił. Wieczorami, kiedy miałem czas, kilka razy obserwowałem ich okna i wtedy właśnie ją zobaczyłem, jak przechodzi przez pokój, podtrzymywana przez Pawła. Uwierzyłem, że naprawdę jest coraz gorzej. Na całe szczęście musiałem wyjechać na kilka dni. Po powrocie dzwoniłem znowu. Tym razem nie odzywała się nawet sekretarka. Po paru dniach pojechałem pod ich dom. Zanim wszedłem, zauważyłem, że po mieszkaniu kręci się kilka osób. Zadzwoniłem.<br>- A, to pan - usłyszałem od jakiejś obcej kobiety. - Trochę za wcześnie pan przyszedł. Na razie dokonujemy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego