albo tam, tu albo tam - palcem wskazywał raz w stronę "Pacyfiku", raz w stronę Rynku.<br>Nagle ujrzał przed sobą Żyda w długim chałacie i w butach z cholewami, który nie wiadomo po co o tej porze przyplątał się tu z ponurych ulic getta. Boryczko rozłożył ręce i zastąpił mu drogę. Napastowany zgarbił się i zasłonił twarz łokciami: - Co pan chce ode mnie, co pan chce? - Gadaj, jak się nazywasz!<br>- Gedali Białowons.<br>- Nieprawda, ty się nazywasz Maks, ty cholero, mnie nie wykiwasz! A powiedz, boisz się mnie czy nie?<br>- Boję, boję...<br>- No, to masz wielkie szczęście. Jazda! - klepnął go w plecy i