nie mogłem go winić za to, że ma takie usposobienie, jakie miał: zapalne, ale na krótko. Tym bardziej że w tym okresie, kiedy się do sprawy zapalił, zdziałał wiele. Nie mówiąc już o tym, że dał mi wtedy pieniądze, dzięki którym mogłem jeszcze przez pewien czas w Rzymie właśnie czekać! <br>Następnego dnia, wtorek rano - Biblioteka Watykańska. Droga z via Avezzano na płac Św. Piotra dłuży mi się. Z willi Campillich do Biblioteki miałem trzy kroki. Nawykłem już do tego. Teraz jadę i jadę przez całe miasto. Do tego wszystkiego trzeba się przesiadać, bo z dzielnicy, gdzie mieszkam, do Watykanu nie ma bezpośredniej