W kilku miejscach bielały duże kamienie, przytoczone tutaj w owych jeszcze czasach, gdy służyć miały jako siedzenia przy uroczystych naradach szlachetnych wodzów Indian.<br>Z nogą wspartą o jeden z tych kamieni stał Jerzy Szretter. Był wysoki, szczupły, o jasnowłosej, wąskiej, nieco ptasiej głowie, w sportowym ubraniu i miękkiej skórzanej wiatrówce. Nie opodal niego opierał się niedbale o mur Janusz Kotowicz, elegancki jak zawsze, trochę zblazowany, a przynajmniej zblazowanie udający, w nienagannie zaprasowanych, szarych flanelowych spodniach i długiej, luźnej marynarce.<br>- Cholera! - mruknął Felek rozejrzawszy się po piwnicy. Nic się tu nie zmieniło. Tylko z tymi rozmiarami coś nie w porządku. Wszystko mniejsze. Serwus