się pod pracownię czarnoksiężnika, ale uciekło w trwodze przeokropnej, jakby je sam Czarny gonił. A co widziało, nikomu powiedzieć nie chciało, jeno się przysięgało na zbawienie duszy, że póki życia więcej Pana Boga kusić nie będzie. Odtąd nikt na Zamku wawelskim nie odważył się zakłócać spokoju tajemnych badań pana Sędziwoja. <br><br>Nieraz wyjeżdżał w dalekie kraje i wracał przystojnie obładowany. Co tam przywoził w sakwach i tobołkach, nikt nie wiedział dokładnie, tedy gadki biegały po Krakowie rozmaite. Jedni mówili: złoto i perły, drudzy, że rudy kruszców, jakich u nas nie masz. Trzecia zasię gadka godziła wszystkich. Złoto iście i perły, ale zaklęciem