Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
I sny są dla mnie łaskawe... Lubię, kiedy się rumienisz.
- A ja nie lubię, kiedy tak na mnie patrzysz.
- A cóż w tym złego?
- Nie widzisz swoich oczu. Ja też czekam na ciebie.
- Słyszysz, co się dzieje za oknem? Jeśli ten buran potrwa do rana, nikt nie wyjdzie do roboty. Odpoczniemy trochę, dawno nam się to należy.
Usłyszeli głos Mariuszka, który podniósł się na pryczy i z przerażeniem w oczach wołał:
- Wilcy! Wilcy się skradają. Wilcy.

- Syneczku... - Jaśka pochyliła się nad nim. - O, Boże! Ten dzieciak ma okropną gorączkę!
- Tylko tego nam brakowało - powiedziała Ziuta.
Z zimnym kompresem na czole Mariuszek
I sny są dla mnie łaskawe... Lubię, kiedy się rumienisz.<br>- A ja nie lubię, kiedy tak na mnie patrzysz.<br>- A cóż w tym złego?<br>- Nie widzisz swoich oczu. Ja też czekam na ciebie.<br>- Słyszysz, co się dzieje za oknem? Jeśli ten buran potrwa do rana, nikt nie wyjdzie do roboty. Odpoczniemy trochę, dawno nam się to należy.<br>Usłyszeli głos Mariuszka, który podniósł się na pryczy i z przerażeniem w oczach wołał:<br>- Wilcy! Wilcy się skradają. Wilcy.<br><br>- Syneczku... - Jaśka pochyliła się nad nim. - O, Boże! Ten dzieciak ma okropną gorączkę!<br>- Tylko tego nam brakowało - powiedziała Ziuta.<br>Z zimnym kompresem na czole Mariuszek
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego