Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Detektyw
Nr: 4(152)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
wyszedł Alojzy P., który dowiedziawszy się w końcu, gdzie naprawdę trafił, był wprawdzie bliski omdlenia, ale koniec końców chwalił sobie ten przedziwny zbieg okoliczności. - W izbie wytrzeźwień to bym musiał zapłacić Bóg wie ile, a w szpitalu obsłużyli mnie za darmo - powtarzał za każdym razem, gdy opowiadał znajomym swoją historię.

***

Odsłona druga. To zdarzenie nie miało tak niewinnego przebiegu jak poprzednie: skończyło się połamaniem nóg i procesem sądowym. Ale nie uprzedzajmy faktów.
Piątek, wczesne popołudnie. Wiejską drogą wlecze się furmanka. Na koźle drzemie woźnica, najprawdopodobniej uśpiony rytmicznym, leniwym stukotem kół po wyboistej drodze. Na wozie, za plecami woźnicy, leżą dwie trumny
wyszedł Alojzy P., który dowiedziawszy się w końcu, gdzie naprawdę trafił, był wprawdzie bliski omdlenia, ale koniec końców chwalił sobie ten przedziwny zbieg okoliczności. &lt;q&gt;- W izbie wytrzeźwień to bym musiał zapłacić Bóg wie ile, a w szpitalu obsłużyli mnie za darmo&lt;/&gt; - powtarzał za każdym razem, gdy opowiadał znajomym swoją historię.<br><br>***<br><br>Odsłona druga. To zdarzenie nie miało tak niewinnego przebiegu jak poprzednie: skończyło się połamaniem nóg i procesem sądowym. Ale nie uprzedzajmy faktów.<br>Piątek, wczesne popołudnie. Wiejską drogą wlecze się furmanka. Na koźle drzemie woźnica, najprawdopodobniej uśpiony rytmicznym, leniwym stukotem kół po wyboistej drodze. Na wozie, za plecami woźnicy, leżą dwie trumny
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego