mnie chcesz."<br><br>- Nie szkodzi - wycofuje propozycję Dominika. - Dziadek <br>Pażych tak cię nazwał, znaczy, że jest, jak trzeba. <br>W sam raz.<br>Jej Warcek nie groził nigdy. Nawet przy pierwszym spotkaniu, <br>kiedy weszła na niego, rozciągniętego w półmroku <br>ganku, i pewna, że stoi na miękkiej, grubej wycieraczce, <br>szykowała buty do starannego czyszczenia. Odtąd zawsze <br>stawiała duży krok, największy, jaki mogła, przez <br>szerokość ganku domu Joachima Pażycha. A nuż Warcek <br>leży na podłodze, nie wycieraczka? Śmieli się z niej, <br>Pażych i pies, gdy tak stawała rozkraczona na progu, z uwagą <br>patrząca pod nogi. <br>- A potem... - Dominika nachyla się nad Warckiem - dziadek <br>dał mi kromkę