Vilbertem, zlekceważyć mnie i dawać do zrozumienia, że z takim zerem, jak ja, długo nie wytrzyma. Do tego przyzwyczaiły mnie wszystkie kobiety, w których się kochałem, i z tym było mi dobrze. To było najlepszą obroną przed zalewem egzaltacji, która zagrażała mi zawsze, a której bałem się więcej niż cierpień. Ogarnia mnie bezsilność. Wiem, że nie jestem godny takiego uczucia, jakim obdarza mnie Suzanne. Nie tylko nie jestem godny. To w ogóle nie wiąże się z moją istotą, wymusza ze mnie postawę najzupełniej mi obcą, w której czuję się przyciasno.<br>Jak do tego wszystkiego mogło dojść? To prawda, że z początku