Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
i zrozumienie? Nic. Byliby jak dwa owoce na dwóch gałęziach drzewa, niby wyrastające z jednego pnia, a przecież sobie obce, odległe. A więc i żony Doron nie potrzebował. Niewolnicy zajmowali się domem pana, ich córki umilały mu noce.
- Panie - Salot usiadł naprzeciw Dorona.
- Co?
- Panie, ja... ja widziałem posłańca od Ostrego - Salot powiedział to cicho, prawie szeptem.
- Tutaj?
- Nie, panie, na wzgórzu, w Trzecim Lesie.
- Co żeś tam robił?
- Poszedłem razem z Kuternogą, wiesz, panie, to ten znad Głuchego Potoku, on powiedział, że tam będzie się spotykał z Ostrym, a ja strasznie chciałem zobaczyć Szepczącego. A czasu zabrakło wtedy, żebym mógł
i zrozumienie? Nic. Byliby jak dwa owoce na dwóch gałęziach drzewa, niby wyrastające z jednego pnia, a przecież sobie obce, odległe. A więc i żony Doron nie potrzebował. Niewolnicy zajmowali się domem pana, ich córki umilały mu noce.<br>- Panie - Salot usiadł naprzeciw Dorona.<br>- Co?<br>- Panie, ja... ja widziałem posłańca od Ostrego - Salot powiedział to cicho, prawie szeptem.<br>- Tutaj?<br>- Nie, panie, na wzgórzu, w Trzecim Lesie.<br>- Co żeś tam robił?<br>- Poszedłem razem z Kuternogą, wiesz, panie, to ten znad Głuchego Potoku, on powiedział, że tam będzie się spotykał z Ostrym, a ja strasznie chciałem zobaczyć Szepczącego. A czasu zabrakło wtedy, żebym mógł
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego