Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
współpasażerów tej mojej pierwszej wielkiej podróży.

Oto gimnazista, jadący razem z wychowankiem szkoły junkierskiej, wyszedł w jego szynelu na peron i został zatrzymany przez oficera... Oto gruby Ormianin poczęstował mnie kiełbasą ż prasowanych winogron, a matka tłumaczyła mi z przerażeniem, że ktoś kiedyś w ten sposób otruł w pociągu dziecko... Oto stara dama, z pierścionkami na wszystkich palcach, powiedziała głośno, gdy po raz trzeci zajrzałem do przedziału:

- Co to za wstrętny dzieciak!

Oto zezowaty urzędnik w uniformie dał mi pociągnąć papierosa. Krztusząc się dymem przybiegłem do matki. Ale matka, pocierając sobie skronie sztyftem przeciwko migrenie, mówiła tylko do panny Kazimiery:

- Dlaczego
współpasażerów tej mojej pierwszej wielkiej podróży.<br><br>Oto gimnazista, jadący razem z wychowankiem szkoły junkierskiej, wyszedł w jego szynelu na peron i został zatrzymany przez oficera... Oto gruby Ormianin poczęstował mnie kiełbasą ż prasowanych winogron, a matka tłumaczyła mi z przerażeniem, że ktoś kiedyś w ten sposób otruł w pociągu dziecko... Oto stara dama, z pierścionkami na wszystkich palcach, powiedziała głośno, gdy po raz trzeci zajrzałem do przedziału:<br><br>- Co to za wstrętny dzieciak!<br><br>Oto zezowaty urzędnik w uniformie dał mi pociągnąć papierosa. Krztusząc się dymem przybiegłem do matki. Ale matka, pocierając sobie skronie sztyftem przeciwko migrenie, mówiła tylko do panny Kazimiery:<br><br>- Dlaczego
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego