dłuższej chwili nie kryła zmęczenia, a Włodzio, po wybuchu wigoru, zaczął ziewać wręcz przerażająco. Istniało prawdopodobieństwo, że wywichnie sobie szczękę. Trzeba było koniecznie coś z nimi zrobić. Rozwścieczona i zdenerwowana Alicja zostawiła ich z półprzytomną niemal Zosią i wyciągnęła mnie do atelier.<br>- Słuchaj, jak ich ulokować? Rany boskie, gdzie ten Paweł?... Gdzie on się podział? Zaczynam się denerwować... Co zrobić?<br>- Nie wiem. Najpierw pozbyć się Włodzia i Marianne, długo już nie wytrzymają. Gdzie ich zamierzałaś położyć?<br>- Albo w tamtych małych pokojach, ale tam śpią Zosia i Paweł... Gdzie ten Paweł? Albo tam, gdzie ty...<br>- Aha, rozumiem. To znaczy, że mam się