Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Opowiadania drastyczne
Rok powstania: 1968
cienie. Jeden z nich był cieniem kobiety. Patrzyłem i czułem, jak serce podchodzi mi do gardła. Niebawem w oknie Ligenhorna światło zgasło i zapanowała ciemność. Wzburzony do ostatecznych granic, wybiegłem na korytarz, zakradłem się na palcach do drzwi gabinetu dyrektorskiego i gwałtownie szarpnąłem za klamkę. Drzwi były zamknięte na klucz. Pchnąłem drzwi ramieniem raz, potem drugi, wreszcie wziąłem rozpęd i wparłem się w nie plecami. Rozległ się trzask, zamek ustąpił.
Przekręciłem kontakt.
Ligenhorn stał bez marynarki i bez krawata, usiłując zasłonić kobietę leżącą na tapczanie. Dyszał i syczał przez zęby:
- Idioto! Szaleńcze! Co ty wyprawiasz? Opamiętaj się!
Na oczach miałem mgłę
cienie. Jeden z nich był cieniem kobiety. Patrzyłem i czułem, jak serce podchodzi mi do gardła. Niebawem w oknie Ligenhorna światło zgasło i zapanowała ciemność. Wzburzony do ostatecznych granic, wybiegłem na korytarz, zakradłem się na palcach do drzwi gabinetu dyrektorskiego i gwałtownie szarpnąłem za klamkę. Drzwi były zamknięte na klucz. Pchnąłem drzwi ramieniem raz, potem drugi, wreszcie wziąłem rozpęd i wparłem się w nie plecami. Rozległ się trzask, zamek ustąpił.<br>Przekręciłem kontakt.<br>Ligenhorn stał bez marynarki i bez krawata, usiłując zasłonić kobietę leżącą na tapczanie. Dyszał i syczał przez zęby:<br>- Idioto! Szaleńcze! Co ty wyprawiasz? Opamiętaj się!<br>Na oczach miałem mgłę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego