od skały jacht ustawił się akurat dziobem do wyjścia z zatoczki. Równiutko, ślicznie, tak, że nie można lepiej. Niczym nie musiałam kręcić, trzymałam to koło sterowe i baranim wzrokiem patrzyłam, jak wypływam na migocący w blasku księżyca ocean idealnie, pod lekkim kątem do fali, dokładnie w myśl wszelkich reguł żeglarskich. <br>Piana trysnęła mi ponad dziób i to mnie otrzeźwiło. W popłochu zaczęłam się zastanawiać, co powinnam zrobić: popchnąć dalej do przodu tę samą wajchę czy ruszyć drugą. Szybko doszłam do wniosku, że wolę mieć wszystko równo i przesunęłam drugą wajchę o jeden ząbek.<br>Jacht przelazł przez falę, wlazł na następną, nieco