Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
pan chłodniej. - Nie byłem dzisiaj w Bibliotece.
- Jak to nie? Sam pana odwiozłem.
Na śmierć o tym zapomniałem. A także o moim porannym kłamstwie. Zaczerwieniłem się. Zwłaszcza że Kozicka podniosła oczy znad talerza i utkwiła we mnie wzrok lekko pogardliwy i ironiczny. Powiedziałem wówczas, że spędziłem ranek w muzeach watykańskich. Po obiedzie zapakowałem się i zapukałem do Malińskiego. Musiałem się z nim pożegnać. Był dla mnie zawsze taki uprzejmy. Otworzył drzwi i z miejsca:
- Co się stało? Skąd ta nagła wyprowadzka?
Teraz już wiedział. Powtórzyłem mu to samo co Kozickiej. Ale on się tym nie zadowolił. Tylko w kółko: "Cóż za
pan chłodniej. - Nie byłem dzisiaj w Bibliotece.<br>- Jak to nie? Sam pana odwiozłem.<br>Na śmierć o tym zapomniałem. A także o moim porannym kłamstwie. Zaczerwieniłem się. Zwłaszcza że Kozicka podniosła oczy znad talerza i utkwiła we mnie wzrok lekko pogardliwy i ironiczny. Powiedziałem wówczas, że spędziłem ranek w muzeach watykańskich. Po obiedzie zapakowałem się i zapukałem do Malińskiego. Musiałem się z nim pożegnać. Był dla mnie zawsze taki uprzejmy. Otworzył drzwi i z miejsca:<br>- Co się stało? Skąd ta nagła wyprowadzka?<br>Teraz już wiedział. Powtórzyłem mu to samo co Kozickiej. Ale on się tym nie zadowolił. Tylko w kółko: "Cóż za
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego