na moje protesty. <br>- Napije się pan... - mówi z przekonaniem i zaczyna się krzątać niby alchemik w swej pracowni: wyciąga jakieś torebeczki, coś dosypuje, przesypuje, miesza; bierze jeden garnek, popłukuje go wodą z drugiego; bierze zupełnie inny, stawia go na płytce elektrycznej; wyciera połą szlafroka stare, piękne filiżanki... <br>- Ewa miała operację... - "Po co ja to mówię?" przebiega mi przez myśl, ale brnę dalej: - poważną operację. Nowotwór mózgu. Nieprędko będzie mogła normalnie żyć, pracować... trzeba się nią zająć, przynajmniej finansowo... - recytuję jak wyuczoną lekcję, z poczuciem absolutnego bezsensu tego, co robię. <br><br>Przerwał swoje dziwne celebracje i przygląda mi się w milczeniu. Po czym wybucha