Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
Utrafił pan, drogi docencie... Niestety, kombatanci nie wiedzą, co to poczucie winy... Dla nich żołnierz jest wytworem obowiązku, przysięgi... jest automatem nakręconym na miłość ojczyzny. Trzeba było rąbać... to trzaski leciały! Tak rozumują. I ci... i tamci... wszyscy. Nie ma kombatantów, którzy by współczuli chociażby swoim młodym latom tamtego okrucieństwa.
Pomału podniósł się.
Hans patrzył na zmęczenie malujące się przede wszystkim w oczach księdza, zmętniałych jak jasna moneta wrzucona do rzymskiej fontanny. Wstał na widok ręki zapraszającej go do biblioteki.
Pili kawę, obaj nieobecni. Tylko ręce niczyje podnosiły białą porcelanę do ust, tylko wargi nareszcie same smakowały gorący narkotyk.
Telefon rozdzwonił
Utrafił pan, drogi docencie... Niestety, kombatanci nie wiedzą, co to poczucie winy... Dla nich żołnierz jest wytworem obowiązku, przysięgi... jest automatem nakręconym na miłość ojczyzny. Trzeba było rąbać... to trzaski leciały! Tak rozumują. I ci... i tamci... wszyscy. Nie ma kombatantów, którzy by współczuli chociażby swoim młodym latom tamtego okrucieństwa. <br>Pomału podniósł się. <br>Hans patrzył na zmęczenie malujące się przede wszystkim w oczach księdza, zmętniałych jak jasna moneta wrzucona do rzymskiej fontanny. Wstał na widok ręki zapraszającej go do biblioteki. <br>Pili kawę, obaj nieobecni. Tylko ręce niczyje podnosiły białą porcelanę do ust, tylko wargi nareszcie same smakowały gorący narkotyk. <br>Telefon rozdzwonił
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego