Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Polityka
Nr: 02.05 (5)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2005
salonów piękności.

Moja żona to już obca kobieta - zwierza się jeden z robotników wieczorem przy chińskiej wódce z ryżu smakującej jak kwas z baterii. Dzieci się mnie boją, mimo że nadal wysyłam im pieniądze - dodaje drugi. W barakach mieszka już prawie 7 lat, zmieniają się tylko place budowy i miasta. Przyzwyczaił się.

Dziewiąta wieczór. Sprzedawcy warzyw składają swoje stoisko. Pakują warzywa na przyczepkę roweru, potem pan Wong wskoczy na siodełko i pochyli się do przodu, by ciężarem ciała ruszyć rower z kolein zamarzniętego błota. Dziś w nocy mróz ma być jeszcze większy, więc siostra pani Wong pozwoliła im złożyć warzywa na
salonów piękności.<br><br>Moja żona to już obca kobieta - zwierza się jeden z robotników wieczorem przy chińskiej wódce z ryżu smakującej jak kwas z baterii. Dzieci się mnie boją, mimo że nadal wysyłam im pieniądze - dodaje drugi. W barakach mieszka już prawie 7 lat, zmieniają się tylko place budowy i miasta. Przyzwyczaił się.<br><br>Dziewiąta wieczór. Sprzedawcy warzyw składają swoje stoisko. Pakują warzywa na przyczepkę roweru, potem pan Wong wskoczy na siodełko i pochyli się do przodu, by ciężarem ciała ruszyć rower z kolein zamarzniętego błota. Dziś w nocy mróz ma być jeszcze większy, więc siostra pani Wong pozwoliła im złożyć warzywa na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego