i uśmiechnąwszy się sam do siebie, poszedł otworzyć drzwi. Dyrektor wpadł pierwszy.<br>- U pana jest pies! - zawołał.<br>- Nie ma - odparł spokojnie Ferdynand. - Ale jeśli pan nie wierzy, proszę przeszukać mój pokój.<br>Dyrektor z portierem zaczęli gorączkowo szukać pod łóżkiem, w szafie, za firankami, w łazience i wszędzie, gdzie się dało. Psa oczywiście nie było.<br>- Bardzo mi przykro, że pana obudziłem - powiedział dyrektor. - Doprawdy nie wiem, jak się mam tłumaczyć. Ale widzi pan, z pańskiego pokoju rozlegało się warczenie. Myśleliśmy, że to jakiś pies...<br>- To nie pies - powiedział Ferdynand. - To ja. Czy to warczenie nie było podobne do warkotu?<br>- Możliwe, że było