dalszych następstw. <br>Jassmont wyszedł odurzony, bolała go głowa. W bramie stał łysy mężczyzna w zadziwiająco białej koszuli z rękawami podwiniętymi powyżej kosmatych ramion. Małpa - ocenił Jassmont. A ten człowiek w białej koszuli stał, przyglądał się wszystkiemu z niechęcią i palił papierosa. Cwierkały wróble na zapylonych na szaro i żółto drzewach. Rikszarz, pedałując z mozołem, wwoził pod górkę grubego jegomościa z wielką walizą na kolanach, rąbanka - nie musiał zgadywać Jassmont. Za nimi pędziły muchy i podbiegał rudy kundelek; muchy i pies jak orszak.<br><br>- Janie, nie śpij, spójrz, Różo, on śpi jak zając pod miedzą, z otwartymi oczami - huknął Konstanty, nachyliwszy się nad