oczy i usta zwężały się namiętnie - wyglądało na to, że córkę udusi. Szeptała jednak tylko: <br>- Ach, ty, ty niegodziwa! Więc umiesz jednak, więc wszystko potrafisz, udajesz tylko kreta, żeby mnie zamęczyć... <br>Całowała Martę, potrząsała nią, potem biegła: <br>- Czekaj, kogel-mogel przyniosę. <br>15 <br>Marta bardzo kochała brata. Tka samo pociągający jak Róża, bo tak samo uwikłany w niedostępne sprawy, nie miał w sobie matczynej wrogości, nie szarpał nerwów okrutnymi odmianami humoru. Większość prezentów - lalki, mechniczne zabawki, książki Ilustrowane - zawdzięczała Władysiowi. Zdawał się serdecznie współczuć ubogiemu dzieciństwu siostrzyczki. Kiedy podrosła, on jeden uwzględniał jej potrzebę wierszy, patriotycznej egzaltacji i bezprzedmiotowych wiosennych uniesień. Ale