słowem. Miała ochotę wczepić się tamtej we włosy i potargać wyfiokowany łeb. Gdy ochłonęła po wyjściu ze sztabu, zrobiło się jej bardzo głupio i zawróciła.<br>- <foreign>Prosza, nie sumitui sia pani.</> Taż mnie tu przeklinają, jakby to ja była winna.<br>- Zawsze tak bywa, kiedy chce się komuś pomóc. Bardzo panią przepraszam. Rozstroiłam się zupełnie.<br>- Taż wiesz, kochaneńka, taż tu jest oficerów kilku z Grodna. Po familii mnie nie znajomi. Zachodzą oni do kantyny. Zaglądnijżesz tam, kochaneńka, a dajżesz Bóg kto niebądź napatoczy sia.<br>Zosia przyglądała się wszystkim wchodzącym oficerom, starając się robić to dyskretnie, aby nie pomyśleli, że zaczepia ich wzrokiem. Trafiali