towarzystwu. Było tam kilkanaście osób. Hanka Lewicka, która tańczyła niedawno na stole kankana, śmiała się pijacko i powyżej kolan podniósłszy swoją długą wieczorową suknię, naśladowała murzyński taniec. Otaczający ją mężczyźni - Święcki, Puciatycki i Pawlicki - przyklaskiwali rytmicznie ruchom jej nóg i bioder. Weychert z cygarem w zębach bełkotał coś do ucha Róży Puciatyckiej. Ta, z ceglastymi wypiekami na swej wydłużonej, końskiej twarzy, słuchała go z uwagą, wybuchając co chwila krótkim, urywanym śmiechem. Staniewiczowa i Kochańska przytulały się zgodnie do ramion przystojnego doktora Drozdowskiego. Natomiast zaniedbaną przez niego platynową blondynką, całkiem już zresztą nieprzytomną, zajmował się mecenas Krajewski. Kędzierzawą Lili Hańską obejmował Seiffert