Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
buzi, jasne oczy i czarne warkocze. Trzymali się za ręce. Któregoś dnia Wala spytała się, czy całował się kiedyś z dziewczyną. Gdy się zmieszał, Wala zaśmiała się i pocałowała go w usta. Poprzysięgli sobie wieczną miłość, która przetrwała Zaduszki i jeszcze dwa tygodnie. Przystanęli na chwilę i przyglądali się dziadom. Ślepy robił niesamowite wrażenie, miał puste oczodoły. Beznogi huczał cerkiewnym basem, a gęsta zmierzwiona broda upodobniała go do mnicha.
- E, marne dziady - orzekła Wala. - U nas, na Ukrainie, to było dziadów a dziadów. Mrowie takie, jakby powyłazili spod korzeni.
Gdy weszło się za bramę, cmentarz wyglądał jak barwny jarmark, targowisko albo
buzi, jasne oczy i czarne warkocze. Trzymali się za ręce. Któregoś dnia Wala spytała się, czy całował się kiedyś z dziewczyną. Gdy się zmieszał, Wala zaśmiała się i pocałowała go w usta. Poprzysięgli sobie wieczną miłość, która przetrwała Zaduszki i jeszcze dwa tygodnie. Przystanęli na chwilę i przyglądali się dziadom. Ślepy robił niesamowite wrażenie, miał puste oczodoły. Beznogi huczał cerkiewnym basem, a gęsta zmierzwiona broda upodobniała go do mnicha.<br>- E, marne dziady - orzekła Wala. - U nas, na Ukrainie, to było dziadów a dziadów. Mrowie takie, jakby powyłazili spod korzeni.<br>Gdy weszło się za bramę, cmentarz wyglądał jak barwny jarmark, targowisko albo
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego