to i jest podaż. Biskupi są między innymi od tego, żeby alarmować, żeby wskazywać drogę, żeby skłaniać do zastanowienia nad marnościami tego świata. Ale biskupi tak uzasadnili swój niepokój: "Nasz piękny, swojski krajobraz został oszpecony obrazem prowokacyjnie zachowujących się prostytutek, które ostentacyjnie manifestują swoją obecność (...) Tak dalej być nie może".<br>Spodziewałem się, że księża biskupi będą grzmieć, że rodzina, że społeczeństwo, że zagrożenie dla wartości, zdrowia, państwa. A tu dostaję argument, że prostytucji przydrożnej trzeba powiedzieć nie, bo źle wpływa na pejzaż. To tak jakby powiedzieć dziecku, żeby nie bawiło się kwasem solnym, bo może zniszczyć nowy dywan. Panowie biskupi, nie