Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
Spokój. Cisza. Przewspaniałe archiwa.
Musieliśmy się odsunąć. Ustawiliśmy się akurat na drodze tym, którzy szli z czytelni do katalogów. Zgromił nas za to wzrokiem jakiś staruszek. Podeszliśmy do najbliższego okna. Ksiądz teraz znalazł się w słońcu. Nie odmieniło go ono. Natomiast nie posłużyło jego sutannie, ujawniając jej wiek i stan. Sutanna była aż szara, wytarta, w cerach.
- O taki - zgodził się ze mną ksiądz. Lecz myśl moją uogólnił: - W bibliotekach jest zawsze taka cisza i spokój! Mój biskup zwykł powiadać, że i biblioteki to domy boże. Mój biskup to znaczy mój ordynariusz.
Mówiąc to zwrócił się do mnie profilem: Wtenczas znowu
Spokój. Cisza. Przewspaniałe archiwa.<br>Musieliśmy się odsunąć. Ustawiliśmy się akurat na drodze tym, którzy szli z czytelni do katalogów. Zgromił nas za to wzrokiem jakiś staruszek. Podeszliśmy do najbliższego okna. Ksiądz teraz znalazł się w słońcu. Nie odmieniło go ono. Natomiast nie posłużyło jego sutannie, ujawniając jej wiek i stan. Sutanna była aż szara, wytarta, w cerach.<br>- O taki - zgodził się ze mną ksiądz. Lecz myśl moją uogólnił: - W bibliotekach jest zawsze taka cisza i spokój! Mój biskup zwykł powiadać, że i biblioteki to domy boże. Mój biskup to znaczy mój ordynariusz.<br>Mówiąc to zwrócił się do mnie profilem: Wtenczas znowu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego