tutaj, na skraj jakiejś wsi. Przywiązali do pnia drzewa, rozciągnęli ręce i nogi. Wezwali ludzi. Niech wieśniacy zobaczą, jak Szepczący karze zdrajcę. I jaką ma moc.<br>Magwer szarpnął się raz, drugi, ale sznury nie puściły. Chciał coś powiedzieć, lecz z gardła wydobył się tylko ni to skrzek, ni to jęk.<br>Szarpał coraz mocniej. O, Ziemio... Odebrali mu mowę, nie potrafi powiedzieć ni słowa, obronić się, a przecież nic nie zrobił!<br>Ludzie poruszyli się. Przekręcił głowę i zobaczył swoich towarzyszy wychodzących spomiędzy drzew. Jak zawsze, gdy spotykali się z ludźmi, na ubrania zarzucili płaszcze z szorstkiego, szarego sukna, takież chusty zasłaniały ich