pożarem, ale lokatorzy nie dyskutowali, tylko wystąpili z nowym wnioskiem. Tym razem poprosili o zgodę na oddzielenie ich kąta kratą. Zwykłą kratą, oczywiście zamykaną w sposób zgodny z przepisami. I, nawet ku własnemu zdziwieniu, pozwolenie z administracji w miarę szybko otrzymali. Widocznie krata, w przeciwieństwie do murku, zagrożenia nie stanowiła. Tak czy inaczej, pewnego dnia dwa mieszkania numer 6 i 7 na parterze, zostały oddzielone od reszty świata kilkunastoma kilogramami masywnego żelastwa i choć nie chroniło ono idealnie przed wścibskimi spojrzeniami sąsiadów, to przynajmniej zabezpieczało przed niepożądanymi gośćmi na wycieraczkach.<br>Było to jeszcze wtedy, gdy obydwa mieszkania zajmowały pełne rodziny z dziećmi. Z