tak cicho, że nie usłyszałem jej kroków i aż wstrząsnąłem się na dźwięk jej niskiego, wibrującego głosu - zostałabym chwilę dłużej, ale nadchodzi deszcz, a ja zostawiłam otwarty balkon, więc..<br>Złożyłem wycinki i oddałem jej. Uśmiechnęła się jakby przepraszająco.<br>- Chyba nie ma tam już nic więcej o tej sprawie, proszę pana. To i owo jeszcze sama słyszałam, ale to już raczej na rozmowę, jeśli pan zechce...<br>- To jutro spotkamy się na lodach?<br>- Dobrze, proszę pana. Może o piątej w Café "Chez Léon"? Pan, zdaje się, lubi to miejsce?<br>Spojrzałem na nią spod oka. Wyglądała nieco inaczej, jakby zadowolona, że przebrnąłem już przez tę lekturę